Ameryka lat 20stych XX-go wieku, początek prohibicji, nielegalny handel alkoholem i szemrane interesy, a wszystko to w otoczeniu przepychu i bogactwa.
Historia opisana oczami młodzieńca, który dzięki nowemu sąsiadowi, wkracza w świat wiecznych imprez, pogoni za pieniądzem, wyznaczającym priorytety i wartości.
Ludzie liczą się tylko wtedy, kiedy można z nimi ubić interes, kiedy pokazanie się w ich towarzystwie przyniesie jakąkolwiek, z założenia materialną korzyść. Niekończące się imprezy i zabawy, organizowane tylko i wyłącznie 'bo tak trzeba'. 'Przyjaciele' dotąd nie odstępujący na krok, nagle nie znajdują czasu i ochoty, aby uczestniczyć w pogrzebie tego, który prowadził tak dostanie życie. Bo przecież oddanie hołdu takiej osobie oznaczałoby, że prowadziło się z nim nielegalne interesy. Upadek moralności i znaczenia prawdziwego człowieczeństwa, a w tym wszystkim niespełniona i nieszczęśliwa, prowadząca do tragedii miłość kogoś, który materialnie osiągnął już prawie wszystko.
'Wielki Gatsby' to właśnie opowieść o Ameryce tamtych lat i roli pojedynczego człowieka, w oczach kogoś, kto próbuje się w tym wszystkim odnaleźć.
Może jedynie zabrakło mi odczuć Gatsby'ego, jako konfrontacji, a może i dopowiedzenia prawdziwości słów obserwatora.
Z wielką niecierpliwością czekam na najnowszą ekranizację powieści, która już za chwilę ma się pojawić w kinach.
Jednym słowem - książkę bardzo polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz