Zachęcona rekomendacjami sięgnęłam po słynnego Mastertona.
Czego się spodziewałam?
Niesamowitych opowieści, przesiąkniętych atmosferą grozy od wstępu, aż do zakończenia.
A co otrzymałam?
Bardzo ciekawie stworzone opowiadania, o bardzo wciągającej fabule ale czy można się przestraszyć ... ?
Początek 'Manitou' rzeczywiście przysparzał momenty, w których jakiś dreszcz mógł się pojawić, natomiast już później raczej go nie było.
Tym, co spodobało mi się szczególnie w pierwszej części cyklu, był sposób powstania, a właściwie odrodzenia się złej mocy, czyli moment określenia przez lekarzy rodzaju schorzenia kobiety. Wtedy chyba rzeczywiście czytałam książkę z otwartą ze zdumienia buzią. Poza tym, nawet do tej pory, kiedy to siedząc w pracy, czuję czasem wibrującą podłogę, przychodzi mi na myśl Masterton :)
Natomiast druga część, 'Dżinn', była już całkowicie przewidywalna, nawet to, kim jest pewna Dama do towarzystwa, dało się wcześniej wyczuć. Mimo to,
trzymała w napięciu.
Jeśli ktoś ma ochotę na bardzo wciągającą lekturę, z dreszczykiem emocji, zdecydowanie polecam.
Teraz chwila odpoczynku od Mastertona, a potem powrót do kolejnych części serii i dalszych powieści grozy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz